W czasie spowolnienia o faktoring łatwiej niż o kredyt. Jednak nie dla każdej branży. Faktorzy też bywają wybredni.
W czasie, kiedy banki niechętnie udzielają kredytów, przedsiębiorcy mogą liczyć na bardziej dostępne źródło finansowania – faktoring. Faktorzy są w stanie zaakceptować słabszą sytuację finansowo-ekonomiczną klienta, która jest dla nich sprawą drugorzędną. Większe znaczenie ma ocena moralności płatniczej kontrahentów. Niestety, mają również inne upodobania niż banki.
Czarna owca
Niektórzy faktorzy wyliczają firmy których finansować się nie da. – Teoretycznie, jeśli po upadku mojego klienta nie będę miał szansy ściągnąć należności, to firma jest niefaktorowana – twierdzi Cezary Kusyk, dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem Kredytowym w Pekao Faktoring.
Natomiast inni są zdania, że z usługi faktoringu mogą skorzystać wszystkie firmy. – Wystarczy rozliczać się na termin i nie mieć zakazów cesji. To podstawa do zaistnienia faktoringu – twierdzi Jerzy Dąbrowski, dyrektor Departamentu Faktoringu i Finansowania Handlu w Millenium Banku.
Choć faktorzy deklarują, że czarnych list branż nie tworzą, nie ulega wątpliwości, że w przypadku niektórych z nich faktoring ustanowić jest trudno. Dotyczy to w szczególności budowlanki. I wcale nie dlatego, że obecnie jest w wyjątkowo trudnej sytuacji, choć to oczywiści nie pomaga.
– Raczej nie finansujemy budowlanki w ogóle, bez względu na jej kondycję, ale w obecnej sytuacji będziemy bardziej uważać na powiązane z niż branże – mówi Michał Kazimierczak, dyrektor ds. ryzyka z BNP Paribas Faktor.
Finansowanie firm szczególnie zagrożonych upadłością to trudny temat dla wszystkich instytucji finansowych, również firm faktoringowych, które generalnie bywają bardziej tolerancyjne, jeżli chodzi o kondycję klienta. W ich przypadku jednak główny problem z budowlanką tkwi w innym miejscu – faktorzy stronią od jednostkowych kontraktów i inwestycji.
– Firmy faktoringowe zasadniczo akceptują finansowanie wszystkich branż, o ile nie ma w nich dużego ryzyka niewypłacalności odbiorców lub nie istnieje duże ryzyko zwrotów, reklamacji, a co za tym idzie – znacznego przeciągania zapłaty – tłumaczy Krzysztof Kuniewicz, dyrektor generalny Bibby Financial Services.
Branża budowlana łączy wszystkie niepożądane aspekty – długie terminy płatności, bardzo specyficzne i złożone procedury odbioru kontraktów, procedury reklamacyjne dające szerokie możliwości opóźniania płatności. Do tego dochodzą długie terminy realizacji inwestycji, w przypadku których im bliżej zakończenia, tym zwykle więcej problemów – potrącenia, kary umowne, opóźnienia.
Co nie oznacza, że zupełnie nie da się faktorować budowlanki. – Nawet jeżeli projekty są kilkuletnie, to wykonanie określonych etapów realizacji inwestycji następuje w krótszych okresach. Wobec tego faktury są wystawiane na krótsze etapy, dokonuje się odbioru, powstaje wierzytelność, która może zostać zdyskontowana. Tylko trzeba oprzeć transakcje na specyficznych dokumentach, które potwierdzają wykonanie określonej części tego projektu inwestycyjnego. Zweryfikowanie tych dokumentów pozwala wypłacić pieniądze z faktury – twierdzi Jerzy Dąbrowski.
Co więcej, za granicą pojawiają się firmy obsługujące tylko budowlankę. – W Anglii są np. faktorzy, którzy się specjalizują tylko w tej branży, znają się na technologii i są w stanie zrobić profesjonalny audyt – twierdzi Paweł Kacprzak, dyrektor ds. faktoringu w Reiffeisen Banku.
Powtarzalne i namacalne
Oprócz specyfiki branży znaczenie ma również jej specjalizacja. Najtrudniej finansować w ramach faktoringu firmy, których produkty czy usługi są bardzo specjalistyczne i nie są namacalne. Przykładem może być np. sfinansowanie sprzedaży i wdrożenia programu informatycznego.
– W przypadku sporu o zapłatę należności przy takim projekcie, kiedy faktor zdecyduje się na rozprawę w sądzie, będzie musiał zajmować stanowisko w sprawie, na której się nie zna. Dłużnik ma tu pewną przewagę – zauważa Ewa Guzowska, radca prawny w BRE Faktoring.
W związku z tym najbardziej przyjazne faktoringowi są branże, które mają do czynienia z produktami powtarzalnymi i
namacalnymi. – Generalnie można powiedzieć, że faktorzy lubią branże, w których występuje częsta powtarzalność transakcji oraz duża liczba odbiorców, a nie lubią takich, gdzie występuje duża koncentracja sprzedaży od pojedynczych odbiorców oraz jednostkowe transakcje – podsumowuje Michał Kinkel, prezes AOW Faktoring.
Szczególnie lubiana przez faktorów, zresztą z wzajemnością, jest branża FMCG. – Są to powtarzalne produkty, przeważnie dostarczane do sieci handlowych, gdzie funkcjonują długie terminy płatności. Producent czy hurtownik jest zainteresowany ich skróceniem – tłumaczy Dariusz Steć, członek zarządu BRE Faktoring.
Podobnie jest z produkcją i handlem. Klient od lat produkujący takie same gwoździe, przewożone prosto do odbiorców, co jest potwierdzone odpowiednimi dokumentami – dla faktorów to ideał.
Sylwia Wedziuk
Puls Biznesu, 10.10.2012, nr 196 (3714), s. 12
www.pb.pl

Prezes Zarządu AOW Faktoring S.A. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Ukończył program EMBA na Uniwersytecie Warszawskim i University of Illions at Urbana – Champagne. Autor licznych publikacji na temat faktoringu. Od 2020 pełni obowiązki członka Komisja Etyki Polskiego Związku Zarządzania Wierzytelnościami.