fbpx

AOW to firma faktoringowa która od ponad 30 lat oferuje faktoring.

Jeśli faktoring, to nie w banku

Duże instytucje finansowe nie mają oferty, która przyciągnęłaby najmniejsze spółki. Ten kawałek tortu zabiorą im ci, którzy wiedzą, jak to robić.

W przeciwieństwie do kredytu nie obciąża bilansu firmy. Z góry wiadomo, ile kosztuje. Nie wiąże się z koniecznością wykazywania bardzo dobrej zdolności kredytowej. Poprawia płynność. Faktoring to bardzo korzystna usługa dla mikroprzedsiębiorców, którzy potrzebują pieniędzy na finansowanie bieżących zakupów, a często obarczeni są długimi terminami płatności ze strony większych i silniejszych kontrahentów. Tylko co z tego, skoro duże instytucje finansowe oferują go głównie… dużym firmom.

Mikrofirmę trzeba zrozumieć

Faktoring od lat corocznie notuje dwucyfrowy wzrost obrotów. Klientów też przybywa, ale wciąż jest ich zaledwie 8 tys.

– Zatem jest to usługa dla dużych firm – konkludował Marcin Lis, dyrektor pionu faktoringu w Magellanie, na niedawnym spotkaniu prasowym zorganizowanym przez tę spółkę oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). Wszystko dlatego, że oferują go banki, które nie potrafią obsłużyć faktoringiem mikrofirm. Zdaniem Wojciecha Kazimierczaka, właściciela LeaseLink, firmy technologicznej skupiającej się na oferowaniu leasingu w formie zapłaty za zakupy w sieci albo tradycyjną drogą, problem dotyczy nie tylko faktoringu, ale również innych produktów – leasingu czy pożyczek.

– Banki mają takie produkty, ale nie potrafią ich dostosować do potrzeb i wymagań małych przedsiębiorstw w dwóch aspektach: sposobach i modelach sprzedaży oraz procesach i procedurach z nakierowaniem na klienta, a nie na wewnętrzne wymogi bankowo-korporacyjne – tłumaczy Wojciech Kazimierski. Natomiast prof. Robert Gwiazdowski, ekspert ZPP, jest zdania, że duzi rynkowi gracze nie chcą się uczyć i schodzić do niższych, różnorodnych pokładów gospodarki w poszukiwaniu klientów.

– Wolą finansować duże firmy, które oceniają na podstawie wskaźników i liczb, nie ruszając się zza biurka – przekonuje profesor.

– A małych firm nie da się ocenić na podstawie twardych danych. Tutaj bardziej liczy się umiejętność oceny miękkich elementów – potencjału rynku i jego portfela. Każdego klienta trzeba poznać, odwiedzić, a to wymaga pracy i wiąże się z kosztami – wtóruje mu Marcin Lis. Zgadza się z nim Bronisław Stępnik, prezes spółki Rozmaryn Tex, który korzysta z faktoringu.

– Trzeba się do nas pofatygować, porozmawiać, zobaczyć, jak wygląda sytuacja, zrozumieć biznes – tak, żebyśmy nie byli tylko numerkiem w systemie – mówi Bronisław Stępnik. Zdaniem Pawła Kacprzaka, dyrektora ds. faktoringu w Raiffeisen Bank Polska, banki rzeczywiście nie mają dobrej oferty faktoringu dla firm mikro-, czyli takich z obrotami poniżej 1 mln zł. Ale powody, jego zdaniem, są inne. – Banki są chyba najbardziej restrykcyjnie regulowanymi firmami działającymi na rynku. To powoduje, że ich polityka kredytowa jest restrykcyjna, a selekcja klientów dość ostra – twierdzi Paweł Kacprzak.

Mali dla małych

Jednak niezależnie od powodów skutek takiego stanu rzeczy jest jeden – kawałek tortu w postaci obsługi faktoringiem najmniejszych przedsiębiorców zabiorą bankom… małe spółki. – Przedsiębiorcy z segmentu MSP otworzą ten produkt dla innych przedsiębiorców i za kilka lat banki będą takie firmy przejmować – twierdzi prof. Robert Gwiazdowski. Paweł Kacprzak zgadza się z nim co do faktu, że będzie to jedna z dróg rozwoju tej niszy. Tym bardziej że firmom nieobciążonym restrykcjami, które ograniczają banki, łatwiej finansować drobny biznes.

– W przykładowym fintechu spotyka się dwóch kolegów, decydują, że otwierają spółkę faktoringową, znajdują inwestora – i już. Co, komu i za ile będą pożyczać, zależy wyłącznie od nich, ich polityka kredytowa nie podlega bowiem żadnej zewnętrznej kontroli. Taka sytuacja powoduje, że faktycznie dla banku większy sens ma inwestycja w fintech, za pośrednictwem którego można finansować wszystkie firmy – niż próba zrobienia tego w banku, który jest bardzo mocno regulowany i nadzorowany – twierdzi Paweł Kacprzak. Wspomniany scenariusz już się realizuje – niedawno ING Bank Śląski nawiązał współpracę z platformą internetową inviPay. Mechanizm kooperacji polega na tym, że sprzedawca wprowadza zamówienia albo faktury do invi- Pay za zakupy offline albo online, a kupujący akceptuje je do rozliczenia. Po tym, gdy jedna ze stron potwierdzi, że usługa została wykonana albo produkt jest odebrany, kupujący może zapłacić za transakcję gotówką albo fakturami sprzedaży. W pierwszej kolejności invi- Pay płaci sprzedawcy, a kupujący rozlicza się z platformą w dogodnym dla siebie terminie, maksymalnie po 120 dniach. Spółka podaje koszt swoich usług rzędu 1,99 proc. wartości faktury sprzedaży, a opłata zależy od terminu wymagalności i jest naliczana za każde 15 dni.

– Mimo że w grupie ING jest przecież spółka faktoringowa, to bank ‘wypuszcza‘ swoich klientów do spółki zewnętrznej. Dlaczego? Ponieważ prawdopodobnie lepiej skoncentrować się na firmach średnich i dużych. Dochodzą tutaj też ograniczenia systemowe – paradoksalnie łatwiej stworzyć prosty system IT od podstaw, niż modyfikować dotychczasowy, zwłaszcza gdy już korzysta z niego np. 2 tys. firm – mówi Paweł Kacprzak.

Boom na faktoring

Fintechów faktoringowych pojawia się na naszym rynku coraz więcej. Miesiąc temu ruszyła spółka Mypłacimy.pl, która umożliwia drobnym przedsiębiorcom finansowanie e- -zakupów. Procedura wygląda tak, że klient przesyła do Mypłacimy.pl wypełniony, krótki formularz i przelewa 1 zł. Spółka weryfikuje go i na tej podstawie przyznaje limit w wysokości od 2,5 tys. do 15 tys. zł. Kolejny krok to dokonanie zakupu w eSklepie, za który – po przesłaniu faktury wystawionej na kupującego lub potwierdzeniu zamówienia – zapłaci Mypłacimy.pl. Klient zwraca pieniądze spółce po maksymalnie 10 tygodni. Cena to 0,9 proc. wartości faktury za tydzień. W trzecim kwartale tego roku odroczoną płatność na bazie faktoringu wdroży także LeaseLink.

– Działać będzie tak, że przedsiębiorca dokonujący zakupu w cenie od 1 do 15 tys. zł będzie mógł wybrać odroczoną płatność i odebrać zakupy, a nam zapłacić za to w ciągu od 14 dni do 3 miesięcy. Jeszcze za wcześnie na określenie dokładnej ceny, ale chcemy, aby usługa nie kosztowała więcej niż 1 proc. dziennie od wartości faktury zakupu opłaconej dostawcy – mówi Wojciech Kazimierski.

Ponadto faktoring dla firm mikro- oferuje coraz więcej tradycyjnych spółek, niezależnych od banków i działających na rynku od jakiegoś czasu, które próbują znaleźć dla siebie miejsce w tej niszy. To m.in. firma faktoringowa AOW, mała rodzinna firma, finansująca faktoringiem spółki z rocznymi obrotami od kilkunastu do kilkuset tysięcy złotych. Przy limitach do 100 tys. zł cena wyniesie od 2 do 3 proc. wartości faktury. Ponadto mikrofiromom faktoring coraz częściej oferują kancelarie prawne albo małe firmy windykacyjne. Przykładem jest Grupa Kapitałowa WEC, która stworzyła mikrofaktoring WEC dla firm z obrotami rocznymi, które nie przekraczają 600 tys. zł, a miesięcznie oscylują w przedziale 20-50 tys. zł. Remigiusz Brzeziński, prezes Kancelarii Prawnej Inkaso WEC, jakiś czas temu na naszych łamach zapewniał, że firma pobiera nieco wyższą marżę na takim mikrofaktoringu, niż jest to w standardowej ofercie, bo musi na tym zarobić. Jednak mimo ceny przedsiębiorcy są zainteresowani taką współpracą, ponieważ wcześniej nie mieli możliwości skorzystania z tego typu finansowania zewnętrznego. Fakt takiego zainteresowania potwierdza również Bronisław Stępnik.

– Nie jest to tanie rozwiązanie, ale przynajmniej wiemy z góry, ile nas to kosztuje – w przeciwieństwie do kredytu, którego koszty są uzależnione od wysokości stóp procentowych – twierdzi prezes. Dlatego też w segmencie finansowania mikrobiznesu, nieosiągalnym dla banków, jest duże pole do popisu. A banki? Niech patrzą i… kupują tych, którzy potrafią dotrzeć do najliczniej reprezentowanej grupy biznesu w Polsce.

Puls Biznesu, Sylwia Wedziuk
https://www.pb.pl/jesli-faktoring-to-nie-w-banku-864142