Kryzys wymusza bankructwa, sądy są przytłoczone sprawami upadłościowymi
Do polskich sądów z roku na rok trafia coraz więcej wniosków o ogłoszenie upadłości przedsiębiorstw. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza spowodowała bankructwa wielu nieefektywnych firm. Kryzys jednak dotknął też tych, którzy nie ze swojej winy znaleźli się w łańcuszku nieściągalnych zobowiązań.
Liczba spraw upadłościowych trafiających do sądów rośnie wraz z kryzysem gospodarczym. Są one coraz bardziej złożone, a niedoinwestowany wymiar sprawiedliwości ma coraz więcej kłopotów z ich rozpatrywaniem.
Według Biura ds. Wydawania „Monitora Sądowego i Gospodarczego”, w 1999 r. sądy wydały w Polsce 716 decyzji o upadłości (tyle ukazało się ogłoszeń w tej sprawie). W 2000 r. liczba ta wzrosła do 910, a rok później o kolejne 30 proc. Dane te są niekompletne, ponieważ spora część firm ciągle nie respektuje wymogu publikacji decyzji o upadłości.
Myląca statystyka
Znaczny przyrost spraw upadłościowych potwierdzają statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości. Liczba takich spraw trafiających do sądów roąnie systematycznie od 1998 r., czyli od kryzysu rosyjskiego. W pierwszej połowie 2001 r. do sądów wpłynęło kolejnych 2861 spraw, o 43 proc. więcej niż w I półroczu 2000 r.
– Około 90 proc. podmiotów gospodarczych znikających z rynku nie upada, tylko zwyczajnie zaprzestaje działalności – uważa Julian Kinkel, współwłaściciel częstochowskiej Agencji Obrotu Wierzytelnościami „Kinkel i Masłowski”.
Według GUS, liczba wyrejestrowywanych podmiotów rośnie już od 1998 r. Jednak zdaniem Juliana Kinkela, dane te są niemiarodajne, bo większość przedsiębiorców kończąc działalność w ogóle jej nie wyrejestrowuje.
– Wiele wskazuje na to, że spraw upadłościowych będzie przybywać w kolejnych miesiącach. Obawiam się, że nie osiągnęliśmy jeszcze „szczytu” – mówi Ireneusz Dukiel, przewodniczący VIII Wydziału Gospodarczego ds. Upadłościowo-Układowych Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej. Tylko do tego sądu od początku tego roku wpłynęło już 55 wniosków o ogłoszenie upadłości. Tymczasem w 2001 r. było ich 373, a rok wcześniej 258.
Według sędziego Dukiela, jedną z wyraźnych tendencji jest coraz częstsze składanie wniosków o ogłoszenie upadłości przez zdesperowanych wierzycieli, którzy nie widzą innych sposobów na egzekucję długu. Problem upadłości dotyka coraz częściej dużych firm, znanych z radia i telewizji, oraz całych branż, np. budownictwa, informatyki i leasingu. Zdaniem przewodniczącego Dukiela, majątek upadłych przedsiębiorstw w branży informatyczno-komputerowej oraz leasingowej jest wielokrotnie niższy od przedstawianego w bilansach przed ogłoszeniem upadłości, gdyż zdecydowana większość aktywów jest już wcześniej przewłaszczona na rzecz banków.
Coraz większa złożoność
Spraw upadłościowych nie tylko jest więcej, ale także stają się one coraz bardziej złożone, gdyż dotyczą dużych organizmów gospodarczych, mających gęstą sieć powiązań krajowych i międzynarodowych.
– Nie należą do rzadkości przypadki, kiedy nasi syndycy w ramach prowadzonych czynności wyjeżdżają do Niemiec, Rosji i Czech. Coraz więcej jest też spraw dotyczących firm, w których przed ogłoszeniem upadłości ewidentnie dochodziło do przestępstw, np. oszustw podatkowych, wyłudzeń kredytów oraz wyprowadzania majątku do firm i kieszeni osób prywatnych – mówi sędzia Dukiel, wskazując jako przykłady firmy Instalacje Sanitarne Winstal, System 3 czy giełdową STGroup.
Nadmiar i większa złożoność spraw upadłościowych sprawiają, że sądy mają coraz większe problemy z ich „przetrawieniem”. Wrocławski sąd prowadzi obecnie, nie licząc spraw o ogłoszenie upadłości, około 180 upadłości, które nadzoruje jedynie 4 sędziów-komisarzy i 52 syndyków. Tymczasem do sądu wpływa także coraz więcej wniosków o postępowanie układowe. W 2000 r. było ich 31, rok później 77, a w tym już 9. Sąd upadłościowy wydaje także zakazy prowadzenia działalności dla osób naruszających prawo upadłościowe (chodzi głównie o przypadki nieterminowego złożenia wniosku o upadłość). We Wrocławiu prawomocnie orzeczono dotąd ponad 150 zakazów, najwięcej w skali kraju.
Według resortu sprawiedliwości, w 2000 r. sądy rozpatrzyły 3908 spraw upadłościowych, a podobna ilość nie została załatwiona. W pierwszej połowie 2001 r. rozpatrzono 2493 przypadki, na półce leżało zaś już 3835 spraw.
Sądy zatykają się
Dane resortu sprawiedliwości wskazują na duże różnice w czasie rozpatrywania spraw upadłościowych. W statystyce tej gorzej wypadają przeważnie mniejsze miasta. Związane jest to m.in. z tym, że w mniejszych sądach sprawami upadłościowymi zajmują się „dorywczo” wszyscy sędziowie gospodarczy z powodu braku odrębnych wydziałów lub sekcji upadłościowo-układowych. W pierwszej połowie 2001 r. przeciętny czas postępowania w sprawie upadłościowej w Warszawie wynosił 3,6 miesiąca, podczas gdy w Radomiu 2 lata i 2 miesiące.
Dane statystyczne nie oddają właściwego obrazu sytuacji, gdyż pojęcie „załatwienie” oznacza zarówno formalny zwrot wniosku o upadłość, jego oddalenie lub odrzucenie (trwa to od kilku-kilkunastu dni do kilku miesięcy), jak i ogłoszenie upadłości oraz umorzenie lub zakończenie postępowania. W tym ostatnim wypadku postępowanie trwa 2-3 lata, a niekiedy nawet 5 lat. Pesymiści twierdzą, że przy obecnych trendach za kilka lat nikogo nie będzie dziwić postępowanie upadłościowe trwające kilkanaście lat.
– Jeśli w najbliższych miesiącach nie zostanie uchwalone nowe prawo upadłościowe, którego projekt został przygotowany przez komisję prof. Feliksa Zedlera, i nie przeprowadzi się gruntownej reorganizacji sądów gospodarczych przez utworzenie wydziałów upadłościowo-układowych we wszystkich sądach okręgowych, to w ciągu 2 lat nastąpi ostateczny paraliż prowadzonych w Polsce postępowań upadłościowych i układowych – twierdzi sędzia Dukiel.
Giełda jak soczewka
O tym, jak przedstawia się problem upadłości, można się przekonać studiując informacje napływające z rynku publicznego. Jako pierwsza w 2000 r. upadła Polisa. Prawdziwy worek z upadłościami rozwiązał się dopiero w zeszłym roku. Upadły wówczas Beton Stal, STGroup oraz CLiF. W ostatnich dniach pojawia się coraz więcej wniosków o ogłoszenie upadłości. Tylko we wtorek poinformowały o tym Ocean i ŁDA Invest.
Najważniejszymi sygnałami ostrzegawczymi dla inwestorów, że w spółce dzieje się coś złego, są wyniki finansowe, poziom kapitałów własnych w połączeniu z licznymi komunikatami o rolowaniu zobowiązań, a także częste rotacje na stanowiskach kierowniczych. Niestety, według drobnych akcjonariuszy zachowania niektórych zagrożonych firm urągają nie tylko zasadom dobrej praktyki biznesowej, ale również prawa.
Nie widząc innych sposobów, zdesperowani wierzyciele zwracają się do sądu o ogłoszenie upadłości, ale potem często wycofują się. Niedawno wycofano np. dwa z trzech wniosków o upadłość Apeximu.
Niekiedy jest tak źle, że z wnioskiem o ogłoszenie upadłości występują same spółki. Tak zrobił np. zarządy Lety, a ostatnio Łukbutu. Sytuacje te na giełdzie nie są częste. Wiadomo bowiem, że większościowym akcjonariuszom nie jest na rękę upadłość i dlatego wszelkimi sposobami, w tym naciskami na zarządy, usiłują odwlec pojawienie się syndyka.
Oczyszczający kryzys
Zdaniem Juliana Kinkela, w Polsce widoczna jest też inna tendencja: znacznie skrócił się okres, w którym firma dochodzi do stanu upadłości. Dawniej przeżywającej kłopoty firmie utrata płynności finansowej przydarzała się nawet 2 lata od pojawienia się symptomów zagrożeń. – Teraz ten czas skrócił się nawet do dwóch miesięcy – mówi Kinkel.
– Z moich obserwacji wynika, że prawdopodobnie jesteśmy blisko lub nawet przekroczyliśmy granicę przyrostu liczby upadłości – mówi Kinkel, dodając, że w praktyce oznacza to, że firmy skazane na upadłość już zbankrutowały. Kryzys podziałał ozdrowieńczo, gdyż wykluczył z gry rynkowej wiele źle zarządzanych przedsiębiorstw. Przy okazji zaszkodził jednak części firm, które nie ze swojej winy znalazły się w łańcuszku nieściągalnych zobowiązań.
Rzeczpospolita, 15.02.2002
www.rp.pl
Prezes Zarządu AOW Faktoring S.A. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Ukończył program EMBA na Uniwersytecie Warszawskim i University of Illions at Urbana – Champagne. Autor licznych publikacji na temat faktoringu. Od 2020 pełni obowiązki członka Komisja Etyki Polskiego Związku Zarządzania Wierzytelnościami.