fbpx

AOW to firma faktoringowa która od ponad 30 lat oferuje faktoring.

Nie widać końca zadłużania służby zdrowia

Rozmowa z Julianem Kinkelem, prezesem AOW „Kinkel i Masłowski”

-Wierzytelności wobec placówek szeroko rozumianej służby zdrowia-podobnie jak to jest z zadłużeniem innych jednostek budżetowych-cieszą się dużym wzięciem inwestorów.

-W tym przypadku należałoby niestety używać czasu przeszłego. Te jeszcze do niedawna rzeczywiście bardzo popularne na rynku długi, dziś nie tylko nie cieszą już takim wzięciem, ale wręcz są towarem coraz mniej poszukiwanym.

-Jak doszło do tak diametralnej zmiany sytuacji w stosunkowo krótkim okresie?

-To wymaga prześledzenia sytuacji w ostatnich latach. Reformę służby zdrowia wprowadzono w 1999 roku. Jednostki służby zdrowia zostały na koniec roku 1998 oddłużone ( stary dług w wysokości 7 mld zł przejął Skarb Państwa). Finansowanie przez kasy chorych miało pokryć koszty funkcjonowania oddłużonych placówek, zaś pieniądze miały iść „za pacjentem”. Placówki o lepszym standardzie usług powinny przyciągać większą liczbę pacjentów i tym samym dysponować większą ilością pieniędzy. W praktyce kasy chorych wprowadzały limity na ilość zakontraktowanych usług a ich wycena często nie pokrywała faktycznych kosztów.

Nowy system finansowania po pierwszym roku okazał się niewystarczający w stosunku do potrzeb i w roku 2000 zaczęły się pojawiać na rynku pierwsze wierzytelności. Dostawcy służby zdrowia, którzy nie otrzymali zapłaty w terminie płatności starali się zdobyć gotówkę poprzez sprzedaż swoich należności. Po stronie popytowej występowały niektóre banki i firmy finansowe.

-Był to chyba objaw pozytywny?

-W pewnej mierze tak. W początkowym okresie niezbyt nasilonej niewydolności systemu finansowania służby zdrowia obrót wierzytelnościami miał korzystne działanie dla systemu. Przyczyniał się do polepszenia płynności finansowej dostawców omawianego sektora, a przejmowane wierzytelności najczęściej trafiały do firm zainteresowanych w ułożeniu się z dłużnikiem i rozłożeniem spłaty na raty, czyli restrukturyzacją wierzytelności.

W przeciwieństwie jednak do lat 1996-98 tylko ograniczona liczba banków zdecydowała się na zakup wierzytelności służby zdrowia i szybko wyczerpały one swoje limity, a w ostatecznym rachunku wobec skali zadłużenia tego sektora zaangażowanie podmiotów bankowych decydowało o równowadze pomiędzy podażą i popytem. Dysproporcja pomiędzy liczbą ofert sprzedaży i zakupu stale się zwiększa. Obecnie ten segment rynku praktycznie nie wykazuje żadnej aktywności.

-W grę wchodzą także inne rozwiązania, jak choćby zamiana wierzytelności na obligacje.

-Owszem, są podejmowane inne próby łagodzenia sytuacji, na przykład dzięki poręczaniu kredytów zadłużonym szpitalom przez organy założycielskie. Kolejną możliwość stanowi właśnie sekurytyzacja długu. W skrócie jest to zamiana wymagalnych wierzytelności na obligacje. Kwoty uzyskane ze sprzedaży obligacji przeznaczone są na wykup wierzytelności. Obecnie takie programy sekurytyzacji prowadzi sopocka firma Greenhouse Capital Management i gdyński Pharmag.

Barierą jest ograniczony popyt na obligacje emitowane w tych programach, chociaż wierzytelności służby zdrowia są zaliczane do bezpiecznych. Za ich spłatę odpowiadają organy założycielskie, a więc samorządy, akademie medyczne lub Skarb Państwa. W razie pojawienia się instytucji zainteresowanej inwestowaniem w takie wierzytelności, firmy pośredniczące w obrocie są w stanie nawet w ciągu tygodnia dostarczyć wierzytelności o wartości przekraczającej 200 mln zł. Ale ogólne zadłużenie służby zdrowia na koniec roku 2002 szacuje się na 5 mld zł. To proste porównanie pokazuje skalę trudności finansowych dotykających ten sektor.

-Zadłużenie znów jest ogromne. Jak to się stało, że mamy do czynienia z powrotem do punktu wyjścia?

-Wiele placówek służby zdrowia funkcjonuje wyłącznie dzięki kredytowaniu się u swoich dostawców, nie płacąc faktur za prąd, ciepło, żywność, leki, odczynniki, sprzęt jednorazowego użytku itd. Powiększający się w wyniku tego brak środków obrotowych u firm zaopatrujących służbę zdrowia powoduje poważne perturbacje, z zagrożeniem upadłością włącznie.

-Nie trzeba być specjalistą, by dostrzec negatywny wpływ takiego rozwoju zdarzeń na sam rynek wierzytelności.

-Reczywiście sytuacja na rynku wierzytelności uległa pogorszeniu: zamiast inwestorów zaczynają dominować na nim firmy typowo windykacyjne. Nie angażują one swojego kapitału, a oferują zdesperowanym wierzycielom pośrednictwo w windykacji.

Jest ona przeprowadzana według schematu: uzyskanie wyroku lub nakazu zapłaty, a następnie egzekucja poprzez zajęcie rachunków bankowych szpitala i jego wierzytelności w kasie chorych. Nie trzeba być zbytnio przewidującym, aby dostrzec, że zwiększenie liczby wierzytelności windykowanych w taki sposób, przy zmniejszeniu liczby wierzytelności podlegających rozliczeniu poprzez restrukturyzację, pogarsza się i tak trudna sytuację w sektorze.

Ten negatywny wpływ jest jednak obustronny. Można bowiem stwierdzić, że w dniu dzisiejszym rynek wierzytelności przestał spełniać funkcję łagodzącą objawy niewypłacalności dłużników, w tym przypadku szpitali. Jest ona spełniana do momentu, gdy liczba podmiotów zainteresowanych nabywaniem wierzytelności nie jest znacznie mniejsza od liczby podmiotów zainteresowanych ich zbyciem. W przeciwnym razie do głosu dochodzi twarda windykacja, a zaspokojeni zostają bardziej zdecydowani czy bezwzględni wierzyciele. Dla pozostałych natomiast nie starcza już środków.

-I nie ma wyjścia z tego impasu?

-Sygnały pojawiające się ze strony resortu zdrowia świadczą o podejmowaniu prób naprawy sytuacji. W ogłoszonych strategicznych kierunkach działania na lata 2002-2003 zapowiada się umożliwienie organom założycielskim dofinansowanie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej, między innymi w celu spłaty długów, objęcie istniejącego zadłużenia programem sekurytyzacji oraz wprowadzenie do ustawy o ZOZ-ach zmian umożliwiających im prowadzenie w przyszłości postępowań oddłużeniowych wzorowanych na postępowaniu układowym, a warto wspomnieć,iż dziś ZOZ-y nie mają zdolności upadłościowej i układowej. Najważniejszym kierunkiem działania musi być jednak dostosowanie poziomu finansowania do wydatków.

-Ale jak tego dokonać?

-Odpowiedz na tak postawione pytanie nie jest prosta. Działania polegające na redukcji kosztów przy obecnej liczbie szpitali nie dają rezultatu. Pozostaje więc zmniejszenie liczby szpitali, tak aby te, które pozostaną mogły uzyskać wyższe finansowanie. Czy temu będzie między innymi służyć opracowywana krajowa lista szpitali publicznych?

Gazeta Prawna nr 77 z dnia 19.04.2002
www.gazetaprawna.pl