Ponad dziesięć lat pracy w faktoringu pozwala mi zaryzykować stwierdzenie, że wena twórcza rodzimych przedsiębiorców właściwie nie zna granic. Niestety nie jest to wena jak zwiększyć swoją konkurencyjność lecz pomysł jak wykiwać drugą stronę. Na szczęście doświadczony faktor wychwytuje większość takich przypadków już na wstępnej analizie potencjalnej transakcji.
Pokusa bezpodstawnego wzbogacenia się, uzyskania podwójnej zapłaty za fakturę, zawłaszczenia nienależnej gotówki jest zjawiskiem tak samo powszechnym jak każda inna próba wyłudzenia czy oszukania obecna w innych sferach życia. Tak czy owak – każdy występek kończy się dla delikwenta źle. W najlepszym wypadku pogonieniem za drzwi, w najgorszym skazującym wyrokiem karnym.
Klasycznym przykładem jest tak zwana „pusta faktura”. Przedsiębiorcy próbują spieniężyć „należność”, za którą nie idzie rzeczywista sprzedaż towaru. O takich biznesmenach mówimy, że produkują faktury a nie np. buty. Faktoring to jednak nie taka droga do łatwego zysku. Fakturę taką, przedsiębiorca-oszust z dumą przynosi do instytucji faktoringowej i niecierpliwie czeka na upragnione i skrupulatnie wyliczone 80% jej wartości. Intuicja faktora wychwyci taką pseudo transakcję, ostatecznie uczynny kolega (odbiorca faktury) ocknie się, gdy przyjdzie mu na piśmie potwierdzić autentyczność transakcji. W innym razie naraża się na obowiązek spełnienia świadczenia pieniężnego na rzecz faktora lub proces sądowy, a następnie egzekucję komorniczą.
Zdarza się, że faktor nie otrzymał zapłaty od dłużnika (odbiorcy towaru, usługi) gdyż pani księgowej za późno przypomniało się, że faktura jest własnością firmy faktoringowej a nie przysłowiowego Pana Ryśka. Zobowiązanie spłaca więc omyłkowo na konto wystawcy faktury. Pan Rysiek oczywiście cicho siedzi i nie zgłasza nienależnie otrzymanej zapłaty lecz cieszy oko patrząc godzinami na wyciąg bankowy. A może szybko zakłada lokatę krótkoterminową. Kto wie… Najczęściej jednak delikwent zaspokaja pilne potrzeby finansowe. Faktor może w takiej sytuacji solidarnie domagać się zapłaty od odbiorcy lub zażądać zwrotu środków od Pana Ryśka. Ten oczywiście nic nie zyskuje bo wcześniej czy później będzie musiał pieniądze oddać – czy to faktorowi czy swojemu odbiorcy. Dodatkowo niweluje w momencie swoją reputację i zaufanie, na które pracował miesiącami lub latami.
Najlepsi są jednak tacy, którzy po sprzedaniu wierzytelności firmie faktoringowej próbują jednak zawalczyć o zapłatę od odbiorcy. Z premedytacją domagają się spłaty długu od kontrahenta. Oczywiście jest to naiwne bo rozsądny odbiorca powinien zweryfikować komu należą się pieniądze. Bywają jednak tacy, którzy jednak bezgranicznie wierzą przysłowiowemu Panu Ryśkowi i płacą za fakturę do wystawcy. Konsekwencje są takie jak w przykładzie powyżej.
Na koniec moich przemyśleń związanych z działalnością tzw. cwaniaczków przykład brzydki, godny najwyższej możliwej kary. Podrobiony podpis. Nie będę się rozpisywał bo wszyscy się domyślają o co chodzi. Faktorant podrabia podpisy konieczne do uzyskania finansowania. Nie zawsze jednak zdaje sobie sprawę, że faktor weryfikuje ich złożenie różnymi, sobie znanymi sposobami. Faktorzy takie przypadki zgłaszają „tam gdzie trzeba” i nie ma tu żadnego pobłażania. Mówimy krótko: „No to fraudsters!”
Jak napisałem wyżej – pomysłowość ludzka nie zna granic. Warto jednak zastanowić się wcześniej czy warto. Ryzykować „spaleniem na rynku”, przypięciem łatki oszusta, wyrokiem karnym a w konsekwencji dodatkowymi obciążeniami finansowymi? Nie warto. My takim Panom dziękujemy!
Absolwent Wydziału Zarządzania Politechniki Częstochowskiej. W roku 2006 ukończył program MBA dla finansistów, prowadzony przez Akademię im. Leona Koźmińskiego w Warszawie, a następnie, w 2007, roku studia podyplomowe Zarządzania Ryzykiem na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. W AOW pracuje od 2001 roku. Od 2006 roku jest Prokurentem Spółki, a od 2007 pełni również funkcję Dyrektora ds. oceny